Poczułem się ostatnio jak przed laty w podstawówce. I nie było to miłe wspomnienie. Czytaj dalej »
Nie do końca moje klimaty, ale tekst (wyjątkowo coś po polsku) daje radę:
Kawałek, którego liczbę odtworzeń liczę już w setkach:
Poniedziałek
Jestem wielkim fanem csíkszentmihályiowskiej (piękne słowo!) idei flow.
W poniedziałki i czwartki mam zajęcia z tenisa. Gdy wchodzę na kort, kompletnie zapominam o świecie i tracę poczucie czasu. Jedynie przy zmianie stron kortu spoglądam na zegarek i rozpaczliwie odliczam minuty upływające do końca treningu.
Podobnego flow szukam poza kortem. Zwykle bezskutecznie. Ale wyobrażam sobie, że może tak wygląda wieczność – życie, w którym na stałe zatraciło się poczucie czasu? Czytaj dalej »
Na dobry początek polecam to (wymagane konto na Spotify):
Wielki Poniedziałek
Doszło do tragedii, w której mieliśmy do czynienia z jednej strony [z bólem] wielkiej, ośmielam się powiedzieć, tej lepszej części narodu, ale mieliśmy też i eksplozję zła, eksplozję nienawiści.
To Jarosław Kaczyński z dzisiaj. Ale ja nie o polityce, bo do niej mi daleko. Tu chodzi o fundamentalne wartości. O szacunek do człowieka. Dopóki będziemy rościli sobie prawo, by wartościować życie ludzkie, będziemy skłóconym narodem. Czytaj dalej »
Konrad zainspirował się Kuczokiem, a ja pozazdrościłem Konradowi nowego pomysłu na wpisy.
Idea byłaby dość prosta: zbiorcze cotygodniowe (codwutygodniowe?) wpisy z garścią myśli, które zdążę zapisać. Dziś niedziela (bo jak to Ardenno mógłby zrobić coś w terminie), ale będę celował z publikacją w sobotę rano.
Wypadałoby nazwać jakoś nowy cykl wpisów, ale marnie ostatnio z moją kreatywnością. Za wszelkie wdzięczne tytuły cyklu będę zobowiązany, a osobę, która podrzuci najbardziej zgrabny pomysł, chętnie obdaruję, czym wypada :)
Miało być lakonicznie, a więc do rzeczy. Czytaj dalej »
Czekałem dziś na paczkę. Miała trafić do paczkomatu, ale okazało się, że ze względu na wielkość przesyłki zostanie wysłana pocztą (dziwne, bo potem okazało się, że wcale taka duża nie była).
Listonosz zapukał do drzwi już około południa. Otwieram, ale paczki – ani widu.
– Wie pan co, ja mam przesyłkę, ale była za duża, więc zostawiłem na poczcie. Awizo wrzucę panu do skrzynki.
No OK, skoro duża, to pofatyguję się na pocztę. Tylko po co awizo, skoro listonosz wszystko mi wyjaśnił? Nie ma to jak biurokracja – absurd poczty nr 1. Czytaj dalej »
Święta, święta i po świętach, a nawet już po sylwestrze. Tak że no… Trochę późno na poświąteczny wpis, ale naszła mnie pewna refleksja, którą muszę się podzielić, po tym jak trzykrotnie w ciągu paru dni usłyszałem te same życzenia.
Sam nie lubię (nie znoszę?) składania życzeń. Męczę się, duszę w sobie i ostatkiem sił mamroczę coś, co wydaje mi się istotne (podziwiam swoją starszą siostrę, która nigdy nie sięga po sztampowe formułki). Tak sobie myślę, że życzenia, które składamy, są jak lustro, w którym odbija się człowiek w całej swej okazałości. Bo trudno życzyć czegoś, co stałoby w sprzeczności z naszymi wartościami. Życzymy tego, co wydaje się nam najważniejsze. To pewnie dlatego trzykrotnie usłyszałem to sztandarowe: „I przede wszystkim życzę ci dużo zdrowia”.
Co w tym złego? W zasadzie nic. Wszystko byłoby OK, gdyby nie szło za tym wartościowanie: „Bo pamiętaj, Łukaszu – zdrowie jest najważniejsze!”. Czytaj dalej »
Przez większość życia brakowało mi autorytetów.
Nigdy na dłużej, czy to osobiście, czy choćby wirtualnie, nie poznałem nikogo, kto wyznawałby wartości, które byłyby dla mnie równie ważne, i prowadził życie, które byłoby dla mnie wzorem.
Mógłbym teraz napisać, jak na rasowego blogera przystało: „Ale nadszedł dzień, kiedy wszystko się zmieniło, i dzisiaj Wam o tym opowiem”. Ale tak nie napiszę. Zdałem sobie sprawę, że ideałów można szukać przez lata, a zamiast nich – znaleźć jedynie rozczarowanie tym, że każdy ma swoje skazy.
Dziś zamiast szukać ideałów, biorę od innych to, co w nich najlepsze. I o dwóch takich osobach, które zawładnęły mną ostatnio i były autentycznym objawieniem, chciałem dziś Wam opowiedzieć. Czytaj dalej »
[35] Bóg kopnął mnie w dupę i powiedział: „Teraz albo nigdy!”, a ja na to: „To może od jutra?”
23.11.2016
Po raz pierwszy od dawna nie mam pewności, co wydarzy się w najbliższych miesiącach. Jak coś się wali, to wszystko naraz. Czytaj dalej »