Tysiącmilowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
Konfucjusz
Początek
Wierzę, że wszystko, co człowiek sobie wymarzy, jest w stanie osiągnąć.
Odkąd zresztą pamiętam, byłem optymistą. Nie dlatego, że życie mnie rozpieszczało i nie miałem na co narzekać. Po prostu uważam – choć zajedzie teraz pewnie banałem jak stąd do Nowego Jorku – że życie ma nam zbyt wiele do zaoferowania, by spędzić je na zamartwianiu się i narzekaniu. Bo praca nie taka, kasa nie taka, nawet żona nie taka, teściowa to już w ogóle, a politycy to szkoda gadać. Jasne, wszystko będzie nie takie, jak byśmy chcieli, dopóki sami nie zrobimy nic, byśmy sami byli tacy, jak trzeba.
Czy tak musi być? Pewnie, że nie musi!
I o tym będzie ten blog. O spełnianiu marzeń. Po prostu. O tym, że można żyć tak, jak się chce. O tym, że wielkie biznesy, spektakularne kariery, szczęśliwe rodziny bez rozwodów, życie bez narzekania, a nawet zwyciężenie głodu i ubóstwa w Afryce [i jeszcze długo by wymieniać – wstaw tu wszystko to, o czym marzysz] są w naszym zasięgu.
To przecież nic wielkiego! To tylko cele, których osiągnięcie zależy od nas.
Od ciebie. Ode mnie.
Moja droga do spełnienia marzeń
Do tych samych celów mogą wieść różne drogi. Do USA można lecieć z Europy przez Chiny, a do bogactwa dążyć przez pracę na etacie.
Na tym blogu zamierzam opisywać swoją drogę do spełnienia marzeń. Prawdopodobnie wiązać się to będzie z moją firmą, może z pisaniem książek, rzadziej z samym blogiem i blogowaniem jako takim.
Nie jest to jedyna – a na obecną chwilę nawet nie wiem, czy słuszna, choć głęboko w to wierzę – droga do spełnienia marzeń. One mogą być różne, bo każda będzie właściwa, jeśli tylko ten, kto odważa się podjąć walkę o spełnienie marzeń, ma w sobie pasję, determinację i wiarę w to, że Bóg mu w niej pobłogosławi.
Moje marzenia
Nie ukrywam, że jednym z moich największych marzeń jest podróż po USA. O tym, skąd ten pomysł, napiszę kiedy indziej. Dziś wiem, że to jeden z ważniejszych celów, i chciałbym, by spełnił się do 22 listopada 2016 r. W głębi duszy widzę już teraz, jak tego dnia, po kilkutygodniowej podróży przez Stany, docieram do Glen Ellen, spoglądam na ruiny Domu Wilka i chwilę potem staję nad grobem Londona i Charmian. A po drodze, razem z żoną, przejedziemy jeszcze Route 66, spotykając może gdzieś na poboczu Zygzaka i Sally ;-)
Mimo to nie zakładam, że się uda. Bo nie o to chodzi. Racja, zdobycie szczytu musi być niepowtarzalną chwilą, ale z perspektywy czasu to droga na szczyt jest tym, co zostaje w człowieku.
Pierwszy krok
Lubię cytat z Konfucjusza z początku tego wpisu: Tysiącmilowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Bo ważne, by zacząć. By postawić ten pierwszy krok. Jakikolwiek.
Sam dość późno to zrozumiałem i swój pierwszy ważny krok postawiłem dopiero 1 kwietnia 2010 r. Tamtego dnia założyłem firmę. Trochę przypadkiem, a trochę z konieczności. Zupełnie nie w moim stylu, bo na co dzień uwielbiam planować i działanie pod wpływem impulsu jest mi obce jak (na razie) jazda Lamborghini, wydanie własnej książki, no i podróż po USA.
Niebawem pora na kolejne ważne kroki. Wiem już teraz, że nie każdy będzie właściwy, ale to nie znaczy, by nie iść dalej. Jeśli idziemy właściwą drogą i mamy w sobie zapał i entuzjazm, to nawet po kroku do tyłu i tak zrobimy dwa kroki do przodu. Dlatego ważne, by iść, walczyć, przeć do przodu! W przeciwnym razie spełnianie marzeń nie jest niczym więcej jak czczym fantazjowaniem. Chodzeniem w kółko. Jałowym rojeniem marzeń, a nie dążeniem do ich spełnienia.
Co dalej?
Przede mną jeszcze długa droga, bo odnoszę wrażenie, że nadal bliżej mi do startu niż mety. Ale to nic. Wielu szło tą drogą przede mną, a ja zamierzam pójść za nimi. Wierzę, że im więcej czyichś śladów na drodze na szczyt, tym silniejszy to znak dla kolejnych śmiałków, że warto iść dalej.
Liczę na to, że moje ślady pomogą ci kiedyś. Nawet jeśli wspinamy się różnymi ścieżkami.
Gdybyś więc kiedyś uznał, że w czymkolwiek ci pomogłem – daj znać. Każde miłe słowo umacnia we mnie wiarę w to, że ten blog ma sens i że każdy kolejny wpis to krok we właściwym kierunku.
Powodzenia! Trzymam kciuki za Twój sukces, a cytat z Konfucjusza zapisuję:)
Pingback: [35] Bóg kopnął mnie w dupę i powiedział: „Teraz albo nigdy!”, a ja na to: „To może od jutra?” - Ardenno.pl Ardenno.pl